czwartek, 25 lutego 2010

Zaległości uregulowane.


Wczorajszy dzień, oprócz hitu Inter-Chelsea, obfitował w równie wielkie emocje.

Na Stadio Artemio Franchi we Florencji, miejscowa Fiorentina podejmowała AC Milan. Fiorentina, która w ostatnim okresie przechodzi trudne chwile, nie była stawiana w roli faworyta, ale piłkarze Cesare Prandellego pokazali kawał dobrego futbolu. Momentami spychając Milan do głębokiej defensywy. Ta dobra gra udokumentowana została w 14 minucie bramka, którą strzelił, ex-milanista Alberto Gilardino. Piłkarze Violi bardziej mi się podobali w tym spotkaniu, ale to Milan pokazał 'pazur' w końcówce spotkania. Najpierw, po asyście Dinho w 81 minucie wyrównującego gola strzelił Klaas-Jan Huntelaar. Holender miał prawdziwe wejście smoka. W kilkadziesiąt sekund po tym jak pojawił się na murawie, wpisał się na listę strzelców. Końcówka była fascynująca, ale to fiołki miały okazję do strzelenia bramki, jednak tego dnia jak w transie bronił Abbiati. Leonardo chyba nie ma już wątpliwości, od kogo powinien ustalać wyjściowa jedenastkę. W doliczonym czasie gry działo się chyba jeszcze więcej niż przez całe 90 minut? No, może przesadzam, ale emocje naprawdę sięgały zenitu. Błąd Roberto Rosettiego, który nie podyktował rzutu karnego dla Fiorentiny,natychmiastowa kontra rossonerich, świetne zagranie Dinho, zwycięski gol Pato i długo brzmiący okrzyk komentatora 'PATOOOOOOOOO... INCREDIBILE!!!'.
Kontrowersyjna decyzja arbitra spowodowała, że Milan wrócił na fotel wicelidera, z 4 punktową stratą do Interu, a fioletowi będą mieli poważne kłopoty z zajęciem miejsca premiującego ich do udziału w pucharach europejskich, bo chętnych w tym sezonie jest naprawdę wielu.


Drugim z zaległych spotkań, był pojedynek na Stadio Friuli, gdzie Udinese grało z Cagliari. Nie oglądałem tego spotkania, więc nie będę się wypowiadał na jego temat. Warte natomiast odnotowania jest to, że na ławkę Udinese powrócił Pasquale Marino, ten 'nowy' szkoleniowiec biało-czarnych udanie rozpoczął, czy raczej wznowił, przygodę z klubem, pokonując gości z Sardynii 2-1. Bramki dla Udinese strzelali Sanchez i niezawodny 'Toto' Di Natale, a dla Cagliari trafił Jeda.
Mam nadzieje, że Udinese odżyje, bo drużyna posiadająca tak znamienitych piłkarzy, ze sporym potencjałem, powinna wyżej sytuować się w tabeli Serie A niż 15 miejsce.

Ela maglia nerazzurra


Wszyscy, którzy wypełnili wczoraj po brzegi stadion San Siro- Giuseppe Meazza nie mogli żałować. Pojedynek dwóch gigantów, pretendentów do zwycięstwa w Lidze Mistrzów nie rozczarował. Było wszystko, co składa się na kwintesencję futbolu i jego sens. Oglądaliśmy mecz walki, piłkarskie szachy, gwiazdy światowego formatu, była dramaturgia(kontuzja Petra Cecha) i to co najważniejsze...bramki. Z wielką satysfakcją oglądałem ten mecz i pokuszę się o stwierdzenie, że włoskie teamy na tle angielskich wypadły in plus. Inter wygrał z faworyzowaną Chelsea i bez wątpienia wyszedł z tej potyczki wzmocniony mentalnie, z przekonaniem, że wreszcie może coś osiągnąć na arenie międzynarodowej.

Nie będę pisał co się działo na boisku, minuta po minucie, bo podejrzewam, że sporo ludzi mecz ten oglądało. Pokuszę się wyłącznie o krótką ocenę dwóch zawodników Interu.
Na początek chciałbym kilka słów poświęcić Samuelowi Eto'o. Doprawdy nie mam zielonego pojęcia, dlaczego ten człowiek wyszedł w podstawowej jedenastce?. Grał słabo, bez polotu, a na domiar złego nie wykorzystał doskonałej okazji na strzelenie bramki. Jose Mourinho chyba darzy go niezwykłą sympatią, skoro stawia na czarnoskórego napastnika z Kamerunu, kosztem świetnego Gorana Pandeva?
Drugim zawodnikiem, który zwrócił moja uwagę, jest oczywiście Lucio. Brazylijski defensor Interu rozegrał chyba najlepsze zawody odkąd trafił do Mediolanu. Był wszędzie, czytał świetnie grę, wyprzedzał przeciwników, odbierał piłkę i przerywał ofensywne akcje piłkarzy Chelsea. Naprawdę, chapeau bas!

Szkoda straconej bramki przez Inter, ale trzeba też sobie jasno powiedzieć, podopieczni Carletto wcale nie byli gorsi tego dnia. Mieli kilka dogodnych sytuacji, ale brakowało szczęścia i w pewnych momentach zimnej krwi.
Tak samo jak w przypadku meczu Manchester United-Milan, tak i rewanż na Stamford Bridge zapowiada się niezwykle pasjonująco. Po cichu liczę, że w ćwierćfinale
zobaczymy komplet włoskich drużyn:) FORZA CALCIO!!!

środa, 17 lutego 2010

Leo why?


I stalo się! Milan przegrał z Manchesterem United na San Siro po raz pierwszy w historii i prawdopodobnie zakończy swoja przygodę na 1/8 Champions League. Szkoda, bo mecz obfitował w emocje, świetne zagrania Dinho i piękne bramki. Już dawno nie emocjonowałem się przed ekranem telewizora tak jak wczoraj i jeszcze długo po ostatnim gwizdku rozmyślałem, dlaczego Milan, który grał naprawdę świetną piłkę, przegrał to spotkanie? Złożyło się na to kilka, czynników, a za najważniejszy uważam brak skuteczności w wykonaniu rossoneri.

Zaczęło się pięknie, od mocnego uderzenia, później kolejne akcje Milanu sprawiały, że kolega napisał mi w sms, w którym stwierdził- jak tak dalej będzie mecz wyglądał to Milan zgniecie Czerwone Diabły. Niestety, stało się inaczej. Zmarnowane niezliczone okazje, jak ta Antoniniego, Huntelaara z pierwszej odsłony, wspaniałe uderzenie Pirlo z rzutu wolnego w drugiej połowie, kiedy piłka zmierzała w okienko, i jeszcze wspanialsza interwencja Van Deer Saara. Wreszcie końcówka spotkania, kiedy Milan rzucił się do odrabiania strat, troszkę za późno, świetna bramka Seedorfa, który dał dobra zmianę. Zabrakło naprawdę niewiele, swoje okazje na strzelenie wyrównującego gola mieli Pippo Inzaghi, Ambrosini i Nesta.Niedosyt pozostał.

Oglądając ten mecz odnosiłem wrażenie, że to Milan gra, a bramki strzelają podopieczni sir Alexa. Znów powołam się na mojego kolegę, który stwierdził, ze ManU zagrał antyfutbol. Nie zgodzę się z tym, Czerwone Diabły może nie pokazały czegoś nadzwyczajnego, ale za to byli zabójczo skuteczni, a to w piłce nożnej liczy się najbardziej.

We wcześniejszym wpisie zwróciłem uwagę na Didę, i nie pomyliłem się, za każdym razem kiedy wychodził do piłki drżałem ze strach, choć nie można go obwiniać za żadną utraconą bramkę. Zawiodła mnie trochę linia obrony. Przez większość meczu grali naprawdę dobrze. Daniele Bonera wprawiał mnie w podziw swoimi interwencjami do 66 minuty kiedy to po jego błędzie Rooney strzelił bramkę na 1-2. Przy bramce na 1-3 zaspała cała formacja, błąd w ustawieniu linii defensywnej z chirurgiczną precyzją wykorzystał Wayne Rooney, który ostatnimi czasy robi ogromne postępy w swojej grze.

Przed nami mecz rewanżowy, czy Milan ma szanse? Oczywiście, że tak! Ale nie sądzę żeby tak klasowy zespół jakim jest Manchester United roztrwonił zaliczkę bramkową z San Siro. Milan odpadnie z podniesioną głową, ale z bólem i żalem,bo można było osiągnąć więcej.

wtorek, 16 lutego 2010

Igrzyska czas zacząć!!!


Dziś wieczorem ruszają, po zimowej przerwie, najbardziej elitarne rozgrywki pilkarskie na świecie, Champions League. Mimo, że za oknami zalegają sterty śniegu, to na stadionach i przed milionami telewizorów będzie naprawdę gorąco. Wszystko za sprawą 16 drużyn, które rozpoczną prawdziwa batalię, aby osiągnąć jeden cel. Jest nim mecz finałowy w świątyni futbolu, na Estadio Santiago Bernabeu w Madrycie.

Oczywiście w tak prestiżowych rozgrywkach nie może zabraknąć przedstawicieli calcio, są nimi: Milan, Inter i Fiorentina. Jako pierwsi do boju ruszą podopieczni Leonardo, którzy zmierzą się z nie mniej utytułowana drużyną, Manchesterem United. Mecz już okrzyknięty jednym z dwóch hitów 1/8 Chamions League(obok konfrontacji Interu z Chelsea), rozpocznie się o 20.45 na San Siro, kiedy to Pan Olegario Benquerenca zagwiżdże po raz pierwszy.
Pojedynek Milanu z Manchesterem Utd jest o tyle ciekawy, że jak się okazuje, oba kluby mają wiele wspólnego:

1)Zarówno Milan jak i Manchester są w trudnym okresie. Obydwie ekipy przed sezonem utraciły swoje największe gwiazdy na rzecz Realu Madryt, co w zasadniczy sposób odmieniło ich styl gry.

2)David Beckham-zawodnik Milanu, który w latach 1991-2003 był zawodnikiem Czerwonych Diabłów i prawdopodobnie wystąpi w dzisiejszym meczu od pierwszej minuty.

3)W ostatnich pięciu latach Milan stawał w szranki z ManU aż czterokrotnie i obydwa dwumecze Rossoneri rozstrzygali na swoją korzyść, a dodatkowo nigdy na własnym terenie nie ulegli gościom z Anglii. Czy tradycji znowu stanie się zadość?

Kto po ostatnim gwizdku będzie bliższy awansu? Naprawdę nie wiem?

Legenda Milanu, były opiekun rossoneri, Arrigo Sacchi stwierdził, że receptą na pokonanie podopiecznych sir Alexa Fergusona jest zacieśnienie środka pola, agresywna gra i natychmiastowy kontratak, z wykorzystaniem szybkiego Pato.

Z wielka obawą spoglądam między słupki Milanu, gdyż prawdopodobnie w pierwszym składzie wybiegnie Nelson Dida? Kiedyś naprawdę świetny golkiper, ale teraz daleko mu do formy sprzed lat. Pamiętamy jego błąd w meczu z Realem, kiedy wypuścił piłkę, a Raul zdobył gola na 1-0(mecz zakończył się zwycięstwem Milanu 2-3). W ostatniej kolejce Nelson też nie należał do najpewniejszych punktów drużyny, 'zaspał' przy golu Floro Floresa, a jego występ docenili dziennikarze Goal.com, którzy umieścili go w najgorszej jedenastce 24 kolejki Serie A.

Do meczu pozostało troszkę ponad godzina, a ja już nie mogę się doczekać. w dodatku zakupiłem sobie Peroni Nastro Azzurro i tak naprawdę nie mogę się doczekać otwarcia pierwszej butelki;)

Miejmy nadzieje, że mecz nie zawiedzie i będziemy się delektować nie tylko włoskim piwem(jeżeli o mnie chodzi:)), ale również grą włoskiej drużyny. FORZA MILAN!

poniedziałek, 15 lutego 2010

Ciao amici!!!


Witam wszystkich serdecznie.

Jestem sebatbg i od jakiegoś czasu nosiłem się z zamiarem założenia własnego bloga o calcio.

Dlaczego właśnie calcio?

Dobre pytanie. Liczę sobie już kilka ładnych wiosen i odkąd tylko zacząłem kopać w piłkę zawsze moimi idolami byli włoscy piłkarze lub piłkarze grający w tamtejszej Serie A. Olbrzymie wrażenie wywarły na mnie MŚ 1994 w USA. To wtedy właśnie ujrzałem boga futbolu, nazywał się Roberto Baggio. Nie będzie żadnej przesady, jeżeli powiem, ze ten zawodnik wywarł na mnie największe wrażenie i do dnia dzisiejszego z sentymentem spoglądam na fotografię, na której Ja, we własnej osobie, ubrany w koszulkę reprezentacji Włoch, o którą błagałem mamę przez długi okres czasu, z fryzurą a la Baggio:) tak dokładnie, miałem identyczne warkoczyki, stoję dumnie z lewą noga oparta na 'biedronce', a na nogach mam nieśmiertelne korki firmy 'KORNER'. To były czasy! Dzisiaj po latach zgłębiania wiedzy o calcio, latach gry w piłkę, i wreszcie latach śledzenia przemian w światowej i włoskiej piłce, bardziej dojrzały, postanowiłem zmaterializować swoje hobby w postaci niniejszego bloga.

Czego należy się spodziewać po Café Calcio?

Formuła bloga będzie troszkę odmienna, przede wszystkim skupie się na felietonach, których lekturę czytelnicy będą mogli zgłębiać przy dobrej kawie:). Zależy mi, aby przedstawić to co się dzieje we włoskiej piłce w miarę obiektywnie, a czasami z pewną dozą humoru.

Czego oczekuje ja sam?

Oczekuję, że ludziom odwiedzającym mojego bloga spodoba się to o czym i jak piszę. Mam nadzieje, ze raz odwiedzając Café Calcio będą tu zaglądać częściej.

Na końcu chciałem kilka słów poświęcić jednej kwestii. Nie interesuje mnie jakim klubom kibicują goście Café Calcio, drzwi otwarte są dla wszystkich i każdy może wyrazić swoje zdani, ale w sposób cywilizowany i kulturalny. Café Calcio chce pokazać, że piłka w Italii ma szeroka gamę barw, co powoduje, ze jest tak interesująca i piękna zarazem.

z pozdrowieniami dla wszystkich calciomaniaków,

sebatbg.